Stolik Prapradziadka
Kiedy wprowadziliśmy się do domu na wsi, zamarzył mi się stary drewniany stół, ale bynajmniej nie jakiś elegancki, błyszczący, ale taki zwyczajny, wiejski, prosty stół. Znalazłam taki stół u mojej Babci w składziku. Stał tam zastawiony niezliczoną ilością puszek z farbami, słoików ze śrubkami i wszelkiej maści dziadostwem. Babcia oczywiście stół mi podarowała, a przy okazji okazało się, że stół zrobił Dziadek mojej Babci, czyli mój Prapradziadek, kiedy ona jeszcze była młodą dziewczyną. Mój sentyment do stołu od razu sięgnął zenitu, bo w końcu miałam jakąś pamiątkę "rodową", choć szczerze powiedziawszy, to stan tego cuda wołał o pomstę do nieba. Po lakierze nie było ani śladu, blat był okropnie poplamiony, a nogi mocno spróchniałe. Ale co tam... w końcu miałam wymarzony stary stół i to na dodatek po przodkach :).
Niestety nie mam zdjęć oryginału, ale w przybliżeniu stół prezentował się tak. No może tylko nogi były ciut jaśniejsze i wyższe.
Stół w takiej właśnie postaci, jedynie umyty i zawoskowany, wylądował w kuchni. Na nic się zdały sugestie, że stół jest okropny i obrzydliwy. W końcu jak się baba na coś uprze, to koniec. Ostatecznie jednak sama doszłam do wniosku, że trochę przesadziłam i stół znowu wylądował w składziku...tym razem moim.
Za jakiś czas potrzebowałam mebli do kawiarenki. Wtedy wymyśliłam, że stół Prapradziadka będzie się świetnie nadawał jako stolik kawowy. Skróciłam mu tylko nogi (konkretniej mąż skrócił), plamy praktycznie całkowicie zniwelowałam przy pomocy ciemnej bejcy i stolik zrobił się naprawdę okazały. Przynajmniej dla mnie :). I tak oto rozpoczęła się jego kawiarniana przygoda. Najpierw był w jednej, później w jeszcze innej, aż w końcu trafił do mnie z powrotem. Jednak trochę kaw przy nim wypito, więc i jego stan nie był najlepszy. Szczególnie, że zabezpieczyłam go tylko olejem do drewna.
Uznałam, że koniecznie muszę zrobić kolejny lifting. Miałam już plan, żeby tym razem stolik zagościł w pokoju. Mogłam oczywiście odświeżyć tylko kolor, ale ciągnęło mnie do bardziej radykalnej odmiany. Jasny kolor zresztą bardziej pasował mi do całości. Zdecydowałam się na kolor drożdżowy (farba nota bene miała być zużyta do pomalowania komody, o której pisałam ostatnio). Bardzo chciałam, żeby blat został naturalny. Niestety po przeszlifowaniu stołu plamy na nowo ukazały swoje okropne oblicze. Znowu je więc zamaskowałam wykorzystując dwa kolory bejcy i blat jest " w miarę naturalny".
Dziurki po drewnojadach zostawiłam celowo i z rozmysłem, uważam, że mają swój urok.
Jak na staruszka po siedemdziesiątce, stolik trzyma się całkiem nieźle i wierzę, że posłuży nam jeszcze długie lata.
A Babcia i jej Dziadek - mam nadzieję, że się cieszą :).
Pozdrawiam serdecznie
Kasia
Pięknie wyszło: ) ja od niedawna cieszę się rodowym zegarem:) Też uwielbiam przerabiać meble. W przypadku tego stolika dobrze,że okazała się Pani "opartą babą "Pozdrawiam i już zaczęłam obserwować: )
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci bardzo, pamiątki rodzinne mają swoją wartość, prawda :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie Kasia
Świetny pomysł ze skróceniem nóg! Wyszedł Ci piękny stolik kawowy:)
OdpowiedzUsuńDzięki, nie jest idealny, ale mam do niego wielki sentyment :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńPiękny efekt :)
OdpowiedzUsuńDziękuję, cieszę się, że się podoba :)
UsuńKasiu piękne!!! A kolor DROŻDŻY jest super☺
OdpowiedzUsuńDziękuję Agnieszko :) też mi się podoba ten kolor. Jeszcze na pewno do czegoś go wykorzystam :)
UsuńPozdrawiam
Kasiu piękne!!! A kolor DROŻDŻY jest super☺
OdpowiedzUsuńPani Kasiu, z totalnym zachwytem oglądam cuda, które Pani wyczarowuje. Jak mawiają młodzi - szczęka opada ;) Bardzo cieszy mnie to, że dziewczyny robią rzeczy pozornie "męskie". Wspaniale! Jest Pani moim Guru :D
OdpowiedzUsuńBardzo, bardzo dziękuję za tyle ciepłych komplementów. Od rana mam uśmiech na twarzy :)Pozdrawiam serdecznie
Usuń