Projekt pod górkę
Reaktywacja staroci nie zawsze jest prosta, łatwa i przyjemna. Czasem wszystko idzie nie tak, wszystko pod górkę i na przekór. Przekonałam się o tym ostatnio bardzo dotkliwie. Mąż zgłosił zapotrzebowanie na większą szafę, bo podobno nie miał gdzie chować swojego dobytku. Upatrzyłam mu więc prostą trzydrzwiową szafę i obiecałam szybko ją pomalować. Projekt był prosty - szafa miała byc czarna, mocno obdrapana, taka wiecie - w stylu chippy. Przewidywałam, że w jeden dzień uwinę się z robotą. O ja naiwna :(
To jest zdjęcie z ogłoszenia - prawda, że fajna ta szafa?
Problemy zaczęły się już przy transporcie. Sprzedawca zapomniał opróżnić szafy, więc operacja strasznie się przeciągała. Na dodatek cholerstwo okazało się tak ciężkie, że panowie porzucili szafę w garażu. Wymyśliłam więc, że szybciutko w tym garażu ją wyszlifuję, a potem już w pokoju, w przyjemnym ciepełku, pomaluję, gdyż do warsztatu zimą się zbyt chętnie nie zapuszczam, z uwagi na brak ogrzewania. A jeszcze postanowiłam w tym garażu częściowo szafę zabejcować, bo miało spod farby wyzierać sporo ciemnego drewna. Niestety niosąc puszkę bejcy pod pachą zachciało mi się schylić i cała bejca wylała się prosto na kurtkę i jeansy. Kurtka stara, więc nie beczałam, ale jeansy jeszcze całkiem ulubione.
W niedzielę rodzina na szczęście wyprawiła się w góry, a ja rozpoczęłam walkę na nowo. Nie było wyjścia, trzeba było odpalić szlifierkę - w pokoju!!! Kto szlifował, ten wie, co to oznacza. Hmm wyszło mi takie coś. Mąż się załamał :)
Od poniedziałku czekało mnie więc kolejne szlifowanie, malowanie, paćkanie, kombinowanie - zeszło mi w sumie kolejne cztery dni. Jakby tego było mało, pojawił się jeszcze jeden, delikatnie mówiąc, śmierdzący problem. Szafa miała swój specyficzny zapaszek starej szafy. Nic nie pomogło malowanie wewnątrz. Nie pomogła też soda, neutralizator zapachów, chlor, imbir. Internetowe koleżanki specjalistki podrzucały coraz to nowe pomysły, z kocim żwirkiem na czele. Ostatecznie udało się osiągnąć sukces z pomocą choinki zapachowej o zapachu wanilii.
Jak widać, kolejne wariacie są coraz ciekawsze :)
A tu już efekt końcowy. Co prawda wcale nie miałam zamiaru używać złotka, bo w końcu miała to być szafa dla męża. Ostatecznie jednak to właśnie ono uratowało cały projekt. Dzięki niemu szafa zaczęła żyć, nie była już taka smętna i ponura.
Summa summarum wyszła całkiem inna szafa niż zakładałam, ale polubiłam ją taką.
Mąż nie do końca podzielał mój optymizm i początkowo był raczej sceptyczny, ale skoro się już wprowadził, to chyba się z szafą polubili :)
Czy Wy też macie czasem tak pod górkę?
Pozdrawiam serdecznie
Kasia
Kasiu, Ty jesteś niesamowita kobieta! Taka masywna szafa to ciężki orzech do zgryzienia w ogóle, a Ty pokonując przeszkody nie tylko się nie poddałaś, ale osiągnęłaś imponujący efekt :O Szafa prezentuję się genialnie, gratuluję wtrwałości i umiejętność!:) Ściskam Cię serdecznie :*
OdpowiedzUsuńBasiu Ty to zawsze wiesz, jak mnie podnieść na duchu, dziękuję Ci bardzo :)
UsuńWspaniały i ciekawy artykuł :) Bardzo podobają mi się zdjęcia i fajnie, że jest ich dużo :) Podziwiam Cię za talent i cierpliwość, bo to nie lada sztuka wykonywać tak pięknie renowacje! Faktycznie, ta szafa była trudna , ale za to jaki ładny i niepowtarzalny efekt! :)
OdpowiedzUsuńPrzyjemnie spędzam czas na Twoim blogu i będę zaglądać tu częściej. Zapraszam również na mojego bloga: https://edreamsstyle.wordpress.com/
Nawet nie wiesz, jak ucieszył mnie Twój komentarz. To jest najlepsza motywacja do dalszej pracy. Pozdrawiam i dziękuje za zaproszenie :)
UsuńByło ciężko, ale powstała bardzo oryginalna szafa, obok której chyba nikt nie przejdzie obojętnie. Gratuluję wytrwałości. Bardzo piękny post. <3
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam. :)
Nie było łatwo, nawet już zaczynałam tracić nadzieję, ale ostatecznie jakoś się udało. Pozdrawiam Cie ciepło :)
UsuńZawsze tak bywa, że jak się coś zobaczy i stwierdzi "dzień pracy",to potem schodzi tydzień: )
OdpowiedzUsuńZawsze tak mam i się wszystko po drodze jeszcze wali. Twoja szafa wyszła świetnie jest nietypowa i jedyna. Pozdrawiam
Wniosek z tego taki, że zawsze trzeba planować robotę co najmniej na tydzień. Pozdrawiam serdecznie :)
UsuńJest świetna :)
OdpowiedzUsuńTo się nazywa reaktywacja.
Może łatwo nie było, ale efekt piorunujący.
Pozdrawiam serdecznie.
Oj wyszła mi ona bokiem, ale teraz ją już lubię. Ściskam :)
UsuńFajna ta szafa :)
OdpowiedzUsuńDziękuję pięknie
UsuńZawsze tak wychodzi, jak człowiek stwierdza, że to proste, ciach mach i po wszystkim.
OdpowiedzUsuńMiałam tak z kredensem. Jak zaczęłam szlifować drzwiczki, to się okazało, że nie są drewniane tylko z płyty paździerzowej. Trzeba było zrezygnować z farby akrylowej, bo nie chciała tego paskudztwa pokryć.
Jednak efekt, choć nie zamierzony, wyszedł Ci całkiem fajnie. :)
Tak, nigdy nie wiadomo, co się może wydarzyć. Czasem zadania z pozoru łatwe zamieniają się w drogę przez mękę, ale czasem i odwrotnie - coś co nas przeraża, okazuje się nie takie znowu straszne - tylko jakoś tak troszkę rzadziej :) Pozdrawiam ciepło
UsuńSzlifowałam blat od biurka w pokoju - więc wyobrażam sobie co musiałaś mieć przy tej szafie... No ale, warto było, szafa wygląda ciekawie :) Podziwiam za cierpliwość, bo ja to pewnie miałabym ochotę walnąć wszystkim, a Ty jednak - do celu, do celu :)
OdpowiedzUsuńWierz mi, też miałam zamiar walnąć wszystkim, właściwie dopiero jak postanowiłam, że ją wywalę, to ona zaczęła współpracować, więc wiesz, może tu jest metoda :)
UsuńWiesz, że coś w tym jest - ja tak z kwiatami mam, jak mi jakiś zdycha mimo wkładanego serca, to go śmietnikiem straszę i potem jakoś współpracują ;)
OdpowiedzUsuńO widzisz, czyli tu jest metoda, postraszyć :)
UsuńAle miałaś przeboje! Trochę szkoda spodni, ale szafa wyszła super :-))
OdpowiedzUsuńO tak, były przeboje, ale najważniejsze, że szafa stoi i bardzo ją już teraz lubimy :)
UsuńPozdrawiam :)
Na pewno nie jest to sztampowa propozycja. Bardzo ciekawie wyszło:)
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci bardzo :)
OdpowiedzUsuńO, dzięki Ci, genialna kobieto! Projekt wprost fantastyczny! Mam w spadkowym mieszkaniu niemal identyczną szafę, którą planowałam wywalić na śmietnik z braku dobrego pomysłu, a tu proszę - okazuje się, że z takiej zwalistej kolubryny można wyczarować dizajnerskie cudo!
OdpowiedzUsuńMałgosiu to ja Ci dziękuję :). Przeczytałam Twój komentarz mężowi, żeby wiedział, jakie mu się trafiło dizajnerskie cudo :)Pozdrawiam serdecznie
Usuń:)))))))))))))
UsuńWidzę że krok po kroku szafa stawała się coraz lepsza :)
OdpowiedzUsuńEfekt końcowy jest znakomity - tak właśnie miało być :)
Nie dziwię się że ją lubisz!
Szafa już trochę u nas stoi i wszyscy się do niej przywiązali :)pozdrawiam
Usuń